środa, 25 czerwca 2014

Rozdział 15.


Nie mogę uwierzyć w to co się dzieje. Moje życie co chwile się zmienia. Jeszcze 2 dni temu wszystko nie miało sensu, teraz powoli się układa. Pogodziłam się z Willem. Przeprosił mnie, a ja go. Głupio wyszło z tymi narkotykami. Dalej mnie do tego ciągnie, ale obiecałam sobie no i wszystkim, którym zależy żebym żyła, że z tym skończę, Dan wspominał o jakimś leczeniu. Myślę, że mogę sobie poradzić sama choć nic nie jest pewne. Jeżeli się nie poprawi to pójdę tam, ale jak na razie to leże tutaj, w szpitalu, na szczęście wychodzę już jutro.
- Jak tam? Wszystko w porządku? - Dan posłał miły uśmiech w moją stronę i usiadł na krześle obok łóżka.
- Jest lepiej. - odwzajemniłam uśmiech.
- Will i Kyle zaraz przyjdą. - powiedział po chwili. Nie był zbytnio rozmowny i nie patrzył na mnie tylko bawił się sznurówką co wyglądało dość zabawnie.

 Siedzieliśmy jeszcze przez parę minut w ciszy aż w końcu przyszli. Przywitaliśmy się i chłopcy od razu przeszli do rzeczy.
- Ponieważ niedługo wyjeżdżamy w trasę po Europie - zaczął Kyle, chyba próbował być poważny, ale mu nie wychodziło. - stwierdziliśmy, że nie możemy zostawić cię samą tutaj w Londynie, więc pojedziesz z nami. - zdziwiła mnie ta wiadomość, choć może w końcu moja nauka tylu języków się do czegoś przyda. Mówię biegle w trzech językach - angielskim, ukraińskim i niemieckim. Całkiem nieźle idzie mi po polsku no i coś tam bełkotam po włosku i francusku.
- Kiedy macie zamiar wyruszyć? - zapytałam choć było mi to obojętne.
- Dzisiaj wieczorem. Przywiozłem ci coś na przebranie więc wyskakuj z łóżka i spadamy. - odpowiedział Will. Z tego co wiem mam wyjść dopiero jutro, ale skoro mówią, że idziemy to nie będę się sprzeczać.


Przyjechałam do domu razem z Willem. Dan i Kyle wrócili do siebie pakować się. Po przekroczeniu progu drzwi szybko ruszyłam do łazienki. Musiałam jak najszybciej wziąć prysznic.
Po jakieś godzinie byłam gotowa, przebrałam się i umalowałam. Teraz mogłam wyjść do ludzi.
Poszłam do salonu, na kanapie siedział Will z pizzą, a właściwie już tylko 3 kawałkami jej, jeden trzymał w ręce. Byłam bardzo głodna więc zabrałam mu jeden.


- Spakowałaś się już? - zapytał. 

- Nie, kiedy miałam to zrobić? - odpowiedziałam pytaniem. 
- To co ty robiłaś tak długo u góry? Prysznica się nie bierze 2 godziny. - wydawało mi się, że robiłam to o wiele krócej. - Dobra nie ważne, choć pomogę ci się spakować. - przytaknęłam i szłam za nim do pokoju.
Wyciągnęłam z szafy torbę podróżną. Brałam tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Torba była dość duża i udało mi się spakować do niej wszystko co chciałam.

- Masz wszystko?
- Wydaje mi się, że tak. - sprawdziłam wszystko jeszcze dokładnie. - Wszystko jest.
- Okay, to jedziemy do Dana. - oznajmił i wziął moją torbę do auta.


***

 W pełnym gronie staliśmy na parkingu i czekaliśmy na tour busa. Było dość zimno, nie dziwie się jest listopad. Dan zauważył to i objął mnie ramieniem. 

- Kiedyś mówiłaś, że bardzo chciałabyś zwiedzić Wiedeń. - powiedział do mnie po cichu, rzeczywiście kiedyś o tym wspomniałam, ale że to jeszcze pamięta...

- No tak, ale co to ma do rzeczy? 
- Pojedziemy tam. Mamy zaplanowany koncert na 22 listopada. - ucieszyłam się na tą wiadomość. Kiedyś byłam w Wiedniu i marzyłam żeby wrócić znowu do tego miasta, jest piękne. Już nie mogę się doczekać. 
Zaczęło lekko kropić gdy akurat przyjechał bus. Usiadłam przy oknie, założyłam słuchawki na uszy i włączyłam moją playlistę. Słuchałam tak muzyki aż w końcu zasnęłam.     



 
___________________________________________
Jest rozdział. Wiem trochę nudny, no i dość długo trzeba było czekać, ale piszę go już 5 raz bo mam teraz zupełnie inny plan na... yyy... na wszystko. :D Jak na razie proszę o cierpliwość. :) Za jakiekolwiek błędy przepraszam :* 


   

   

czwartek, 8 maja 2014

Rozdział 14.

 

Alex leżała nieprzytomna na podłodze, a obok niej pudełko jakiś tabletek. Zostało ich bardzo mało więc musiała je połknąć. Chyba próbowała się zabić.
Nie rozumiem tego... Chciałem jej pomóc, żeby żyła jak wcześniej przecież o to jej chodziło.
Zadzwoniłem po karetkę, nie wiedziałem co robić i próbowałem ją jakoś wybudzić. Na szczęście, że nie musiałem długo czekać. Niestety moja wiedza medyczna jest równa dziecku z podstawówki.

Już drugą godzinę czekam na tym cholernym korytarzu. Nie chcą mi udzielić jakichkolwiek informacji z niewiadomo jakiech powodów. Dzwoniłem do Willa, ale chyba śpi. Nie dziwię się jest bardzo późno i też bym poszedł spać bo czuję się dobrze, jakaś pielęgniarka kazała iść do domu i przyjechać rano, ale nie wiem czy to dobry pomysł. Jak coś sie nagle stanie Alex, obiecała, że zadzwonią. Wiem, prześpię się w aucie. To też jakieś wyjście...
***

Obudziło mnie dzwonienie telefonu. Wystraszyłem się i szybko spojrzałem na wyświetlacz. To Will.


- Dzwoniłeś. O co chodzi? - zapytał.
- Słuchaj, twoja siostra jest w szpitalu. - powiedziałem najspokojniej jak tylko potrafiłem żeby nie martwić go aż tak bardzo. Chyba się nie udało.
- Co? Gdzie jesteście? Już tam jadę! - powiedział, a właściwie wykrzyczał. Podałem mu adres i poszedłem do budynku.


  Było po ósmej. Siedziałem w sali, w której leżała. W końcu mogłem się dowiedzieć czegokolwiek.- To co się dokładnie stało? - zapytałem lekarza prowadzącego.
- Prawdopodobnie przedawkowanie narkotyków. Tylko nie mam pojęcia jakich... - odpowiedział i po jego twarzy mogłem stwierdzić, że wszystko będzie w porządku. Powiedział o jakiś narkotykach, ale obok niej leżało tylko pudełko  po tabletkach. W sumie nie wiedziałem za wiele o narkotykach więc stwierdziłem, że pokarzę mu to. Dobrze, że zabrałem je ze sobą.
- Chwila, na podłodze leżało to pudełko. - zatrzymałem go pokazując to co znalazłem. Chwilę się im przyglądał.
- To MDMA. Tak jak przypuszczałem, wzięła ich za dużo od czego dostała zawrotów głowy i stąd te omdlenie. - mówił tak jakby do siebie, ale co chwile na mnie spoglądał.
- I co będzie teraz? To nic poważnego prawda? - zapytałem z nadzieją.
- Będzie miała małe problemy ze zdrowiem, ale po jakimś czasie wszystko powinno wrócić do normy. Muszę niestety zgłosić to na policję, więc proszę mi powiedzieć czy dziewczyna wcześniej już miała jakiś kontakt z narkotykami?
- Niech pan tego nie zgłasza. To pierwszy raz kiedy wzięła coś takiego do ust. Pewnie zrobiła to nieświadomie, ale więcej na to nie pozwolę... - próbowałem go jakoś wybłagać żeby tylko policja się o tym nie dowiedziała. Tak naprawdę nie wiem czy brała wcześniej... Z tego co wyczytałem z listu, a robiłem to bardzo szybko i ciężko było mi się skupić na jego treści, to chyba tak.

- Przykro mi, ale muszę to zgłosić. Takie mamy przepisy... - powiedział, a ja dalej próbowałem coś wymyślić gdy nagle do sali gdzie się znajdowaliśmy wszedł inny lekarz. Nie spodziewałem się, że go tu zobaczę. To Eric mój znajomy.
- Dan. Co ty tu robisz? Zmieniłeś się bardzo od kiedy ostatnio widziałem. - ucieszył się na mój widok, bardzo długo się nie widzieliśmy, ale mimo to poznał, że to ja. Od razu pomyślałem, że jeśli tu pracuje pomoże mi.
- Mam do ciebie prośbę. - powiedziałem po czym zabrałem go na korytarz. - Leżu tu dziewczyna na której naprawdę mi zależy... Wzięła za dużo jakiś narkotyków i wylądowała tu. Czy mógłbyś spróbować jakoś przekonać tamtego lekarza, żeby nie informował o tym policji?
- Spoko. Nie martw się o nic wszystkim się zajmę. - serdecznie się do mnie uśmiechnął i od razu poszedł załatwić tą sprawę. Wiedziałem, że mogę na niego liczyć to wspaniały człowiek i kiedyś świetnie się dogadywaliśmy, a teraz kiedy jest w Londynie możemy odświeżyć naszą znajomość.



Przyjechał Will. Dość długo zajęła mu droga tutaj. Nie dziwię się, mieszka dość daleko od tego szpitala. Zaprowadziłem go do tam gdzie była Alex. Co prawda jeszcze jest nieprzytomna, ale mam nadzieję, że niedługo się wybudzi. 
Spojrzałem na Willa. Chyba przeżywał to o wiele bardziej ode mnie. 
- Ej, wszystko dobrze? - zapytałem bo w sumie nie wyglądał dobrze.
- Nic nie jest dobrze... Żałuję tego jak ją potraktowałem wtedy... Nie wiem czy wiesz, ale wyrzuciłem ją z domu. Własną siostrę, a jeśli chodzi o rodzinę ona ma tylko mnie.
- Tak wiem... Jak to tylko ciebie? A wasi rodzice? - zdziwiłem się trochę.
- Pokłóciła się z nimi kilka lat temu i uciekła z domu. Nie znam dokładnych szczegółów bo ja wtedy już z nimi nie mieszkałem. Pytałem mamy, ale ona nie chce jej znać tak samo ojciec. - posmutniał jeszcze bardziej jak to powiedział, mi też zrobiło się jej szkoda, a także byłem bardzo ciekawy co między nimi zaszło. 
 Siedzieliśmy z Willem w sali gdzie leżała i rozmawialiśmy. Wytłumaczyłem mu dlaczego trafiła tu Alex bo jakoś w sumie nie miał ochoty rozmawiać z lekarzami. Opowiedziałem mu także wszystko co udało mi się wyczytać z listu.
 W pewnym momencie przyszedł Eric żeby poinformować mnie, że wszystko załatwione i nie muszę się o nic martwić. Nie wiem co bym bez niego zrobił.
- Słuchaj, dam ci skierowanie na leczenie uzależnienia narkotykowego, ale musisz ją tam zaprowadzić. Bo wydaje mi się, że nie jest z nią za dobrze - powiedział i w sumie miał rację. Zamieniłem z nim jeszcze parę zdań gdy Will krzyknął, że Alex się budzi. Ucieszyłem się niesamowicie. Chyba powinienem być na nią wściekły za to co zrobiła czy coś w tym stylu, ale gdy zobaczyłem jak otwiera swoje oczy nie dopuszczałem do siebie myśli i jakimkolwiek zdenerwowaniu czy krzyczeniu na nią. Patrząc na Willa także wyglądał na rozradowanego.
 Obudziła się już całkowicie. Chyba mogłem z nią porozmawiać.
- Jak się czujesz? - zapytałem siadając na krzesełku obok jej łóżka, a ona złapała mnie za rękę.
- Dan, proszę. Nie bądź na mnie zły. Przepraszam za to wszystko. - powiedziała prawie ze łzami w oczach. - To nie ważne... Było minęło, zapomnijmy o tym.
____________________________________________________

Dzień dobry (a może i nie). Staram się teraz dodawać rozdziały częściej i wgl zastanawiam się czy ktoś poza kochaną Kaśką i Alicją ( która nie ma na imię Alicja ;-; ) to czyta. Jeśli są takie osoby prosiłabym o jakiś znak życia w komentarzu czy coś. :* 

wtorek, 6 maja 2014

Rozdział 13.


  Znowu zrobiło mi się słabo. Często tak mam, to przez niskie ciśnienie. Spadłam z barierki i mam coś z nogą. Chyba nic poważnego, ale boli jak cholera. Czemu musi być tak zimno? Zaraz zamarznę i jeszcze ten deszcz. Co mi przyszło do głowy żeby tu przyjść, żałuję. Nie mogę wstać. Coś czuję, że długo tu poleżę. Teraz akurat nie ma żadnych przechodni. Czy nikt nie próbuje mnie odnaleźć? Czy nikt nie zabierze mnie do domu? Nie dziwie się. Zostałam sama. Najchętniej bym się teraz zaćpała, ale chyba nie mam nic przy sobie... Nie wstanę, ale może uda mi się wspiąć na barierki i jakoś zeskoczyć. Boję się, chociaż i tak nie mam nic do stracenia.
Powoli udało mi się doczołgać, jeszcze tylko się wspiąć.

-Alex! Zwariowałaś? - to Dan. Dobrze poznaję jego głos. Biegnie w moją stronę. 
Nim się obejrzałam byłam na jego rękach. Jak mnie znalazł? Nie mam siły żeby próbować mi się wyrwać. Zaniósł mnie do auta.
- Dan, gdzie jedziesz? - wyglądał na bardzo zdenerwowanego, trochę się przestraszyłam.
- Do szpitala, a gdzie? - odpowiedział stanowczo.
- Nie, proszę. Odwieź mnie do domu. Przecież nic mi nie jest. - nie odzywał się już do mnie przez całą drogę.

Zatrzymaliśmy się. To nie był ani szpital, ani mój dom tylko Dana.
- Prosiłam, żebyś mnie odwiózł do domu. - powiedziałam bezsilnie lecz on chyba nie słuchał. Nie widziałam go jeszcze takiego.
Wysiadł z auta i podszedł do drzwi, przy których siedziałam. Znowu wziął mnie na ręce i zaniósł do środka. Posadził na kanapie jakbym była jakimś dzieckiem, które nic nie potrafi. Chciałam skomentować to wszystko co robi, ale stwierdziłam, że i tak nie odpowie.
Dał mi jakiś koc. Nie dziwię się bo strasznie się trzęsłam z zimna i chyba było to widać.
Ciągle obserwowałam co robi. Nie chciałam tu być, gdybym od razu skoczyła nie miałby tego problemu ze mną.
Poszedł do kuchni, ale co chwilę zaglądał zobaczyć czy znowu nic nie odwalam. Chciałabym się teraz przebrać, nie wygodnie mi w tym przemoczonych od deszczu ubrań.
Jestem strasznie przemęczona i zdenerwowana, chyba to co wzięłam przed wyjściem przestało działać. Mam ochotę coś zrobić, jak nie sobie to komuś. Chyba powinnam coś mieć. Zaczęłam grzebać w kieszeniach. MDMA. Prawie całe opakowanie tych tabletek. Teraz na pewno poczuję się lepiej.
Wrócił Dan. Przyniósł mi ciepłą herbatę. Wypiję i pójdę do łazienki. On chyba nie wie, że mam problemy z narkotykami, tak myślę.

- Nie chcesz się przebrać? - odezwał się w końcu, chyba czytał mi w myślach.
- Masz jakieś ciuchy dla mnie? - zapytałam.
-Tak. Zostawiłaś coś u mnie. - powiedział i poszedł na górę.

Przyniósł jakąś moją bieliznę i spodnie, koszulkę pożyczył mi swoją. Wstając z kanapy zachwiałam się. Z nogą było trochę lepiej. Dało się wytrzymać ból i mogłam chodzić.
Poszłam do łazienki i zamknęłam się na klucz. Postanowiłam wziąć szybki prysznic. Po tym ubrałam się i wyciągnęłam pudełko z MDMA. Połknęłam jedną tabletkę, ale nie czułam się jakoś lepiej więc wzięłam więcej.

- Alex wszystko dobrze? - zapytał pukając w drzwi. Chyba zauważył, że długo nie wychodzę. Nie mogłam zostać tu dłużej, a tabletki dalej nie działały. Zdenerwowałam się i połknęłam prawie całą zawartość tego co miałam w opakowaniu.
- Tak. - opowiedziałam mu. - Muszę tylko... - nagle
dostałam strasznych zawrotów głowy i upadłam. - Otwórz drzwi! - krzyknął pukając jeszcze głośniej. Nie mogłam się ruszać. Co jest? Na pewno nie przedawkowałam. Przecież nie wzięłam tego za dużo, a przynajmniej mam taką nadzieję...
 Dan dalej próbował się dostać i szarpał za klamkę.
- Odsuń się, wyważam drzwi! - krzyknął. Słyszałam to wszystko, ale nie mogłam nic zrobić. Bardzo dziwne uczucie. Chyba powoli zaczynam tracić przytomność. Ostatnie co usłyszałam to głośny huk.
- Cholera, Alex...