czwartek, 8 maja 2014

Rozdział 14.

 

Alex leżała nieprzytomna na podłodze, a obok niej pudełko jakiś tabletek. Zostało ich bardzo mało więc musiała je połknąć. Chyba próbowała się zabić.
Nie rozumiem tego... Chciałem jej pomóc, żeby żyła jak wcześniej przecież o to jej chodziło.
Zadzwoniłem po karetkę, nie wiedziałem co robić i próbowałem ją jakoś wybudzić. Na szczęście, że nie musiałem długo czekać. Niestety moja wiedza medyczna jest równa dziecku z podstawówki.

Już drugą godzinę czekam na tym cholernym korytarzu. Nie chcą mi udzielić jakichkolwiek informacji z niewiadomo jakiech powodów. Dzwoniłem do Willa, ale chyba śpi. Nie dziwię się jest bardzo późno i też bym poszedł spać bo czuję się dobrze, jakaś pielęgniarka kazała iść do domu i przyjechać rano, ale nie wiem czy to dobry pomysł. Jak coś sie nagle stanie Alex, obiecała, że zadzwonią. Wiem, prześpię się w aucie. To też jakieś wyjście...
***

Obudziło mnie dzwonienie telefonu. Wystraszyłem się i szybko spojrzałem na wyświetlacz. To Will.


- Dzwoniłeś. O co chodzi? - zapytał.
- Słuchaj, twoja siostra jest w szpitalu. - powiedziałem najspokojniej jak tylko potrafiłem żeby nie martwić go aż tak bardzo. Chyba się nie udało.
- Co? Gdzie jesteście? Już tam jadę! - powiedział, a właściwie wykrzyczał. Podałem mu adres i poszedłem do budynku.


  Było po ósmej. Siedziałem w sali, w której leżała. W końcu mogłem się dowiedzieć czegokolwiek.- To co się dokładnie stało? - zapytałem lekarza prowadzącego.
- Prawdopodobnie przedawkowanie narkotyków. Tylko nie mam pojęcia jakich... - odpowiedział i po jego twarzy mogłem stwierdzić, że wszystko będzie w porządku. Powiedział o jakiś narkotykach, ale obok niej leżało tylko pudełko  po tabletkach. W sumie nie wiedziałem za wiele o narkotykach więc stwierdziłem, że pokarzę mu to. Dobrze, że zabrałem je ze sobą.
- Chwila, na podłodze leżało to pudełko. - zatrzymałem go pokazując to co znalazłem. Chwilę się im przyglądał.
- To MDMA. Tak jak przypuszczałem, wzięła ich za dużo od czego dostała zawrotów głowy i stąd te omdlenie. - mówił tak jakby do siebie, ale co chwile na mnie spoglądał.
- I co będzie teraz? To nic poważnego prawda? - zapytałem z nadzieją.
- Będzie miała małe problemy ze zdrowiem, ale po jakimś czasie wszystko powinno wrócić do normy. Muszę niestety zgłosić to na policję, więc proszę mi powiedzieć czy dziewczyna wcześniej już miała jakiś kontakt z narkotykami?
- Niech pan tego nie zgłasza. To pierwszy raz kiedy wzięła coś takiego do ust. Pewnie zrobiła to nieświadomie, ale więcej na to nie pozwolę... - próbowałem go jakoś wybłagać żeby tylko policja się o tym nie dowiedziała. Tak naprawdę nie wiem czy brała wcześniej... Z tego co wyczytałem z listu, a robiłem to bardzo szybko i ciężko było mi się skupić na jego treści, to chyba tak.

- Przykro mi, ale muszę to zgłosić. Takie mamy przepisy... - powiedział, a ja dalej próbowałem coś wymyślić gdy nagle do sali gdzie się znajdowaliśmy wszedł inny lekarz. Nie spodziewałem się, że go tu zobaczę. To Eric mój znajomy.
- Dan. Co ty tu robisz? Zmieniłeś się bardzo od kiedy ostatnio widziałem. - ucieszył się na mój widok, bardzo długo się nie widzieliśmy, ale mimo to poznał, że to ja. Od razu pomyślałem, że jeśli tu pracuje pomoże mi.
- Mam do ciebie prośbę. - powiedziałem po czym zabrałem go na korytarz. - Leżu tu dziewczyna na której naprawdę mi zależy... Wzięła za dużo jakiś narkotyków i wylądowała tu. Czy mógłbyś spróbować jakoś przekonać tamtego lekarza, żeby nie informował o tym policji?
- Spoko. Nie martw się o nic wszystkim się zajmę. - serdecznie się do mnie uśmiechnął i od razu poszedł załatwić tą sprawę. Wiedziałem, że mogę na niego liczyć to wspaniały człowiek i kiedyś świetnie się dogadywaliśmy, a teraz kiedy jest w Londynie możemy odświeżyć naszą znajomość.



Przyjechał Will. Dość długo zajęła mu droga tutaj. Nie dziwię się, mieszka dość daleko od tego szpitala. Zaprowadziłem go do tam gdzie była Alex. Co prawda jeszcze jest nieprzytomna, ale mam nadzieję, że niedługo się wybudzi. 
Spojrzałem na Willa. Chyba przeżywał to o wiele bardziej ode mnie. 
- Ej, wszystko dobrze? - zapytałem bo w sumie nie wyglądał dobrze.
- Nic nie jest dobrze... Żałuję tego jak ją potraktowałem wtedy... Nie wiem czy wiesz, ale wyrzuciłem ją z domu. Własną siostrę, a jeśli chodzi o rodzinę ona ma tylko mnie.
- Tak wiem... Jak to tylko ciebie? A wasi rodzice? - zdziwiłem się trochę.
- Pokłóciła się z nimi kilka lat temu i uciekła z domu. Nie znam dokładnych szczegółów bo ja wtedy już z nimi nie mieszkałem. Pytałem mamy, ale ona nie chce jej znać tak samo ojciec. - posmutniał jeszcze bardziej jak to powiedział, mi też zrobiło się jej szkoda, a także byłem bardzo ciekawy co między nimi zaszło. 
 Siedzieliśmy z Willem w sali gdzie leżała i rozmawialiśmy. Wytłumaczyłem mu dlaczego trafiła tu Alex bo jakoś w sumie nie miał ochoty rozmawiać z lekarzami. Opowiedziałem mu także wszystko co udało mi się wyczytać z listu.
 W pewnym momencie przyszedł Eric żeby poinformować mnie, że wszystko załatwione i nie muszę się o nic martwić. Nie wiem co bym bez niego zrobił.
- Słuchaj, dam ci skierowanie na leczenie uzależnienia narkotykowego, ale musisz ją tam zaprowadzić. Bo wydaje mi się, że nie jest z nią za dobrze - powiedział i w sumie miał rację. Zamieniłem z nim jeszcze parę zdań gdy Will krzyknął, że Alex się budzi. Ucieszyłem się niesamowicie. Chyba powinienem być na nią wściekły za to co zrobiła czy coś w tym stylu, ale gdy zobaczyłem jak otwiera swoje oczy nie dopuszczałem do siebie myśli i jakimkolwiek zdenerwowaniu czy krzyczeniu na nią. Patrząc na Willa także wyglądał na rozradowanego.
 Obudziła się już całkowicie. Chyba mogłem z nią porozmawiać.
- Jak się czujesz? - zapytałem siadając na krzesełku obok jej łóżka, a ona złapała mnie za rękę.
- Dan, proszę. Nie bądź na mnie zły. Przepraszam za to wszystko. - powiedziała prawie ze łzami w oczach. - To nie ważne... Było minęło, zapomnijmy o tym.
____________________________________________________

Dzień dobry (a może i nie). Staram się teraz dodawać rozdziały częściej i wgl zastanawiam się czy ktoś poza kochaną Kaśką i Alicją ( która nie ma na imię Alicja ;-; ) to czyta. Jeśli są takie osoby prosiłabym o jakiś znak życia w komentarzu czy coś. :* 

wtorek, 6 maja 2014

Rozdział 13.


  Znowu zrobiło mi się słabo. Często tak mam, to przez niskie ciśnienie. Spadłam z barierki i mam coś z nogą. Chyba nic poważnego, ale boli jak cholera. Czemu musi być tak zimno? Zaraz zamarznę i jeszcze ten deszcz. Co mi przyszło do głowy żeby tu przyjść, żałuję. Nie mogę wstać. Coś czuję, że długo tu poleżę. Teraz akurat nie ma żadnych przechodni. Czy nikt nie próbuje mnie odnaleźć? Czy nikt nie zabierze mnie do domu? Nie dziwie się. Zostałam sama. Najchętniej bym się teraz zaćpała, ale chyba nie mam nic przy sobie... Nie wstanę, ale może uda mi się wspiąć na barierki i jakoś zeskoczyć. Boję się, chociaż i tak nie mam nic do stracenia.
Powoli udało mi się doczołgać, jeszcze tylko się wspiąć.

-Alex! Zwariowałaś? - to Dan. Dobrze poznaję jego głos. Biegnie w moją stronę. 
Nim się obejrzałam byłam na jego rękach. Jak mnie znalazł? Nie mam siły żeby próbować mi się wyrwać. Zaniósł mnie do auta.
- Dan, gdzie jedziesz? - wyglądał na bardzo zdenerwowanego, trochę się przestraszyłam.
- Do szpitala, a gdzie? - odpowiedział stanowczo.
- Nie, proszę. Odwieź mnie do domu. Przecież nic mi nie jest. - nie odzywał się już do mnie przez całą drogę.

Zatrzymaliśmy się. To nie był ani szpital, ani mój dom tylko Dana.
- Prosiłam, żebyś mnie odwiózł do domu. - powiedziałam bezsilnie lecz on chyba nie słuchał. Nie widziałam go jeszcze takiego.
Wysiadł z auta i podszedł do drzwi, przy których siedziałam. Znowu wziął mnie na ręce i zaniósł do środka. Posadził na kanapie jakbym była jakimś dzieckiem, które nic nie potrafi. Chciałam skomentować to wszystko co robi, ale stwierdziłam, że i tak nie odpowie.
Dał mi jakiś koc. Nie dziwię się bo strasznie się trzęsłam z zimna i chyba było to widać.
Ciągle obserwowałam co robi. Nie chciałam tu być, gdybym od razu skoczyła nie miałby tego problemu ze mną.
Poszedł do kuchni, ale co chwilę zaglądał zobaczyć czy znowu nic nie odwalam. Chciałabym się teraz przebrać, nie wygodnie mi w tym przemoczonych od deszczu ubrań.
Jestem strasznie przemęczona i zdenerwowana, chyba to co wzięłam przed wyjściem przestało działać. Mam ochotę coś zrobić, jak nie sobie to komuś. Chyba powinnam coś mieć. Zaczęłam grzebać w kieszeniach. MDMA. Prawie całe opakowanie tych tabletek. Teraz na pewno poczuję się lepiej.
Wrócił Dan. Przyniósł mi ciepłą herbatę. Wypiję i pójdę do łazienki. On chyba nie wie, że mam problemy z narkotykami, tak myślę.

- Nie chcesz się przebrać? - odezwał się w końcu, chyba czytał mi w myślach.
- Masz jakieś ciuchy dla mnie? - zapytałam.
-Tak. Zostawiłaś coś u mnie. - powiedział i poszedł na górę.

Przyniósł jakąś moją bieliznę i spodnie, koszulkę pożyczył mi swoją. Wstając z kanapy zachwiałam się. Z nogą było trochę lepiej. Dało się wytrzymać ból i mogłam chodzić.
Poszłam do łazienki i zamknęłam się na klucz. Postanowiłam wziąć szybki prysznic. Po tym ubrałam się i wyciągnęłam pudełko z MDMA. Połknęłam jedną tabletkę, ale nie czułam się jakoś lepiej więc wzięłam więcej.

- Alex wszystko dobrze? - zapytał pukając w drzwi. Chyba zauważył, że długo nie wychodzę. Nie mogłam zostać tu dłużej, a tabletki dalej nie działały. Zdenerwowałam się i połknęłam prawie całą zawartość tego co miałam w opakowaniu.
- Tak. - opowiedziałam mu. - Muszę tylko... - nagle
dostałam strasznych zawrotów głowy i upadłam. - Otwórz drzwi! - krzyknął pukając jeszcze głośniej. Nie mogłam się ruszać. Co jest? Na pewno nie przedawkowałam. Przecież nie wzięłam tego za dużo, a przynajmniej mam taką nadzieję...
 Dan dalej próbował się dostać i szarpał za klamkę.
- Odsuń się, wyważam drzwi! - krzyknął. Słyszałam to wszystko, ale nie mogłam nic zrobić. Bardzo dziwne uczucie. Chyba powoli zaczynam tracić przytomność. Ostatnie co usłyszałam to głośny huk.
- Cholera, Alex...

niedziela, 4 maja 2014

Rozdział 12.


    Dzwonek do drzwi. Nie oczekiwałem gości więc średnio mogłem się domyślić kto przyszedł mnie odwiedzić. Mimo wszystko postanowiłem otworzyć drzwi. Zobaczyłem w nich Alex. Byłem bardzo zdziwiony, ale w środku skakałem z radości. Wyglądała jakoś inaczej od naszego ostatniego spotkania. Jej twarz była blada, blond włosy zawsze w miarę możliwości ułożone teraz rozwiane na wszystkie strony i jej źrenice większe niż zwykle. Tak bardzo chciałem jej powiedzieć jak tęskniłem, ale ona mnie wyprzedziła... Całe szczęście przeminęło gdy tylko powiedziała, że chce porozmawiać. Już wiedziałem, że wszystko nie będzie takie samo. Straciłem ją, jak mogłem na to pozwolić?
Liczyłem jej kroki gdy odchodziła zamiast ją zatrzymać. Nie ruszałem się z miejsca. Był to dla mnie wielki cios. Osoba, którą kochasz i myślałeś, że czuła do ciebie to samo tak naprawdę bawi się twoimi uczuciami i idzie do kogoś innego. Wiem, że zostawiła mnie dla tego Matta. Nie byłem zły na niego tylko na mnie i Alex, jednak nie zostawię tak tego wszystkiego. Kocham ją i chcę walczyć. Ubieram się i jadę do niej wyjaśnić to wszystko.
***
Mogłem się tego domyślić. Nie było jej w domu. Pukam do niej drzwi co 3-4 godziny od czterech dni, ale jej dalej brak. Co się z nią dzieje przecież kiedyś musi wracać do domu.
Dzisiaj koncert, może chociaż na chwile uda mi się o niej zapomnieć, a przynajmniej mam taką nadzieję. Zaraz mają przyjechać po mnie chłopaki. Nie widziałem się z nimi od czasu rozstania z Alex.
Już od początku naszego spotkania wiedzieli, że coś jest nie tak. Nie wiem czy powiedzieć im o tym wszystkim, ale w końcu i tak sami się domyślą. Trudno mi się skupić na czymkolwiek. Wszystko co robię przypomina mi o niej

- Dan, co jest? - Will wyrwał mnie z tego myślenia chyba zauważył, że ich nie słucham. Nie będę wymyślał i powiem prawdę.
- Alex ze mną zerwała. - próbowałem pokazywać, że średnio się tym przejąłem, ale chyba mi nie wyszło. Cała trójka spojrzała na mnie wielkimi oczami co wyglądało dość śmiesznie.
- Jak to zerwała? Tak po prostu?  - dopytywał Kyle.
- No w sumie nie wiem o co jej chodziło. - podrapałem się po karku teraz zacząłem żałować jeszcze bardziej, że jej nie zatrzymałem i nie wyjaśniłem tego. Nie chciałem już z nimi o tym gadać, w końcu miałem pojechać na ten koncert żeby zapomnieć choć na chwilę, ale jak widać nie umiem.

Koniec koncertu. Właściwie musieli go przerwać. Chyba zemdlałem. Nie pamiętam tego dokładnie, ale wiem, że podczas Flaws gdy śpiewałem gdzieś w tłumie zobaczyłem dziewczynę bardzo podobną do Alex. Co się ze mną dzieję? Czy naprawdę potrzebuję jej tak mocno w tej chwili? 
Leże na łóżku, próbuje zasnąć. Wciąż myślę o niej, nie wiem gdzie jest i co z nią. Chce mi się przez to płakać. Zawsze potrzebowałem czasu spędzonego w samotności, ale nigdy nie pomyślałbym, że będę jej potrzebować gdy płaczę. Te dni od kiedy jestem sam wloką się latami.
Postanowiłem iść do Jane.
Może ona będzie wiedziała co z nią. Alex wspominała, że polubiła ją i dobrze się dogadują. Wziąłem od Ralpha adres i pojechałem tam.
- Cześć Jane. Mam do ciebie pytanie. Czy mogę wejść? - zapytałem. Była bardzo podobna do niej. Blond włosy ułożone prawie w ten sam sposób, zielone oczy i podobne rysy twarzy.
- Tak, wejdź. - odpowiedziała, a ja od razu przeszedłem do rzeczy.
- Widziałaś się może z Alex? Wiesz co u niej? - zapytałem.
- Nie, nie widziałam jej od tygodnia. A coś się stało? - zdziwiła się trochę.
- Tak, właściwie to już nie jesteśmy razem, chce to z nią wyjaśnić, a ja nie mogę jej odnaleźć i martwię się. - jeszcze raz spojrzałem jej w oczy. Teraz wydały mi się identyczne, myślałem, że naprawdę widzę Alex i nie mogłem się powstrzymać. Przytuliłem ją i poczułem się lepiej, po chwili zbliżyłem moje usta do jej i pocałowałem ją. Kątem oka spojrzałem przez okno. Znowu jakieś zwidy czy co? Nie, tam naprawdę stała Alex.
Jane odsunęłam mnie od siebie i powiedziała, że nie powinienem tego robić. Nie miałem czasu na wyjaśnienia. Wybiegłem z jej domu, ale było już za późno uciekła. Krążyłem samochodem w koło tamtej okolicy przez resztę dnia próbując ją znaleźć, ale bez skutku.
Dochodziła 23 gdy dostałem sms'a. To od Alex. Jego treść była bardzo niepokojąca. Od razu wziąłem kurtkę i pobiegłem do auta. Jechałem do jej domu najszybciej jak mogłem.
Nie pukałem, tylko wszedłem od razu. Dobrze, że drzwi były otwarte.
Przeszukałem cały dom, ale nikogo nie zastałem. Byłem w salonie gdy zobaczyłem na stoliku od kawy jakąś kartkę. Był to list...

sobota, 3 maja 2014

Rozdział 11.

''...Z dnia na dzień było coraz gorzej myślałam, że już nie może. Czułam się bardzo osamotniona więc postanowiłam odwiedzić Jane, z którą się nie dawno zaprzyjaźniłam choć teraz nie utrzymywałam z nią kontaktu tak jak z większością moich bliskich.
Stanęłam przed jej drzwiami. Spojrzałam na okno, przez które było widać jej salon. Chciałam sprawdzić czy jest w domu, ale to co tam zobaczyłam mnie przerosło...
Dan, a w jego objęciach była Jane. Po chwili zaczęli się całować. W tej chwili to była moja najlepsza przyjaciółka i nie wierze, że mogłaby coś takiego zrobić, a jednak. Co z tego, że sama z nim zerwałam, nie powinna tego robić. Rozmyślając tak i patrząc w okno zauważyłam, że Dan kątem oka na mnie spojrzał. Nie zważając na nic uciekłam najszybciej jak było to możliwe. Pobiegłam do jakiegoś mniej znanego dla mnie parku. Nie spotkałam tam nikogo z kim mogłabym zamienić choć jedno słowo. Wciąż myślałam o Danielu i o tym co zobaczyłam. W sumie nie powinno mnie to obchodzić, ale jednak cierpiałam.


Nie mając co ze sobą zrobić dalej myślałam o kimś z kim mogłabym porozmawiać. Kyle? - nie on jest najlepszym przyjacielem Dana, pewnie będzie mi robił wyrzuty, tak samo Woody. Nagle do mojej głowy wpadł świetny pomysł. Will. Mój kochany brat, z nim na pewno będę mogła porozmawiać normalnie, choć też martwiłam się, że będzie wnikał co do sprawy z Danem. Mimo tego i tak postanowiłam go odwiedzić. Był w domu. Na początku był nieco zdziwiony gdy mnie zobaczył bo dawno się z nim nie widziałam.
Nie zamieniłam z nim ani słowa, a on zdążył zauważyć, że coś jest ze mną nie tak.
- Alex co się dzieje? Dlaczego zerwałaś z Danem? Wiesz, że jest załamany? - pytał choć wiedział jak jest.
- Nic mi nie jest. Nie wyszło nam po prostu. - nie wiedziałam co mu odpowiedzieć, dlaczego ja tam w ogóle poszłam.
- Przecież widzę, że coś ci jest. Znam cię... - próbował cokolwiek ode mnie wyciągnąć. - Alex, czy ty znowu zaczęłaś ćpać?! Alex do cholery! - po chwili zastanowienia jednak to zauważył. Nie odpowiadałam nic, stałam w jego salonie patrząc w podłogę. - Staczasz się dziewczyno. Wyjdź stąd nie chcę cię widzieć! Wróć jak się ogarniesz. - nie spodziewałabym się, że mógłby mnie wyrzucić, nie on.


Straciłam wiarę w to, że wszystko się ułoży, że znowu będę szczęśliwa, przecież miałam dobre życie, ale głupia posłuchałam jednego idioty i z dnia na dzień wszystko zaczęło się niszczyć. Najgorsze jest to, że skrzywdziłam osobę, którą kochałam tak bardzo, choć on teraz pewnie dobrze bawi się z Jane. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić więc wróciłam do domu i w tej chwili piszę ten list. Wysłałam jeszcze sms'a do Dana: ''Kocham Cię. Przepraszam.''
Nie chcę tak żyć, zaraz idę na
Millennium Bridge. Niech to wszystko się już skończy.
Alex ''
***
 Stoję na moście i czekam w ciemnościach. Po za deszczem nie ma nic, żadnych śladów stóp na ziemi. Słucham, ale nie ma tu żadnego dźwięku. Szukam twarzy, czy jest tu ktoś, kogo znam. Ponieważ nic nie idzie zgodnie z planem i wszystko jest niepoukładane. Jest cholernie zimna noc. Próbuję rozgryźć to życie. Dlaczego wszystko jest takie ciężkie? Może po prostu odchodzę od zmysłów...
Stoję przy barierkach i patrze w wodę. Nie wiem co robić. Skoczyć? Ze mną naprawdę coś jest nie tak. Wcześniej samobójstwo było dla mnie tylko głupotą ludzką, a teraz sama stoję jak idiotka na jakimś moście.
Spojrzałam na chwilę w górę, nic poza ciemnymi chmurami i deszczem... Cholera, coś jest nie tak, nagle zaczęło mi się robić ciemno przed oczami tylko nie to...

piątek, 2 maja 2014

Rozdział 10.

''Do wszystkich których kochałam.

Moje życie zaczęło się zmieniać od kiedy go poznałam. Ciemne włosy z wyciętym jednym bokiem. Poznałam go na jednej z imprez. Wydawał się bardzo miły, miał także świetne poczucie humoru. Stwierdziłam, że świetny z niego koleś i mogłabym go lepiej poznać. Oczywiście tak się stało. Zaczęliśmy się spotykać codziennie, poświęcałam mu więcej czasu niż Danowi z czego on był bardzo niezadowolony i strasznie zazdrosny. Nie rozumiałam tego, przecież Matty - bo tak miał na imię - był tylko moim przyjacielem. Wiem, że źle robiłam bo Dan był moim chłopakiem, ale Matt stawał się dla mnie coraz bliższy.

Nasza przyjaźń zaczęła się rozwijać i praktycznie nie oddalaliśmy się od siebie na krok. Moje myśli były przepełnione tylko jego osobą. Miał na mnie wielki wpływ i chyba się w nim powoli zakochiwałam...
W końcu stało się. Pierwszy pocałunek niby nic, ale to przerodziło się w coś innego, większego chyba każdy wie o co chodzi. Pamiętam tylko jego słowa ''
Zostaw go. Kocham cię.'' chodziło mu o Dana. Ja głupia posłuchałam go i z rana miałam plan iść do niego porozmawiać. Nie wiedziałam co wtedy robię.

Zapukałam do drzwi. Po chwili otworzył, stał jak wryty, a jego twarz wyglądała na bardzo zaskoczoną. Chciał mnie przytulić, pocałować czy coś z tych rzeczy, ale odsunęłam się szybko.
- Przyszłam porozmawiać. - powiedziałam.
- O czym chcesz porozmawiać? - odpowiedział po chwili. Widziałam po jego twarzy, że wie o co chodzi ale wolał udawać.
- O nas. Dan nie ma sensu tego dalej ciągnąć, chyba zauważyłeś, że się oddaliliśmy od siebie. - ciężko było mi to powiedzieć, tak bardzo chciało mi się płakać, ale nie dawałam po sobie nic poznać. - Po prostu zapomnij - dodałam i odeszłam. Myślałam, że na zawsze.
Gdy wróciłam do Matta mój humor automatycznie się poprawił. On oznajmił, że idziemy na jakąś imprezę, często to robiliśmy. Kolejna impreza i nowe znajomości to coś co wtedy lubiłam. Oczywiście jak zawsze był alkohol, narkotyki, a z tym powróciło moje przyzwyczajenie bo nałogiem tego nie można nazwać. Tak ćpałam kiedyś razem z Nicole i za każdym gdy biorę ona pojawia się w mojej głowie. To męczące bo bardzo za nią tęsknię i jest mi ciężko.
Moje życie dokładnie zaczęło się psuć po jednej z imprez. Byłam już tydzień w związku z Matty'm. Wybraliśmy się na urodziny jego przyjaciółki. Niby normalna impreza, ale on gdzieś zniknął. Poszłam go szukać i znalazłam...
Był w jednej z sypialni razem ze swoją przyjaciółką. Miałam ochotę go wtedy rozerwać na kawałki tak samo jak tamtą dziewczynę. Zaczęłam na niego krzyczeć mimo tego on nie słuchał powiedział wtedy ''
Jak coś się nie podoba to żegnam i tak już mi się znudziłaś'' Jak można się komuś znudzić? Nie rozumiałam tego... Jego słowa tak bardzo mnie zabolały. Wybiegłam z budynku i płaczem. Płakałam jak małe dziecko i biegłam przed siebie. Miałam ochotę się zaćpać i gdy tylko dobiegłam do domu wzięłam kolejną działkę. Tak bardzo cierpiałam, siedziałam pod ścianą i myślałam. Myślałam cały czas, ale teraz o konkretnej osobie, a dokładnie o nim...
''Danielu nie ma Cię gdy moje życie spada w dół, nie ma Cię gdy wszystko łamie się na pół i nie wiem już gdzie jesteś, ale dobrze, że nie wiesz co u mnie, bo pękło by Ci serce"
...